Czas czytania: 14 minut

Podcast
“Technologie w Rehabilitacji”
Odcinek #030

Ten odcinek jest dla Ciebie, jeżeli chcesz dowiedzieć się:

  • jakie testy do oceny w warunkach statycznych są dostępne na każdej platformie
  • czym są testy SOT, CTSIB, mCTSIB
  • jak wdrożyć w praktyce testy CTSIB i mCTSIB posiadając platformę bez takich protokołów

Słuchaj w wybranej platformie streamingowej:

Spotify

Apple Podcast

YouTube

Dzisiejszy odcinek jest dla wszystkich, który chcieliby dowiedzieć się czegoś o badaniu równowagi w swojej placówce, więc czy jesteś terapeutą, czy też właścicielem takiej placówki, czy robisz jakiekolwiek inne czynności medyczne, niemedyczne w takiej placówce – ale chciałbyś się dowiedzieć, czym jest badanie równowagi, które twoja placówka może mieć w ofercie – ten odcinek może być dla Ciebie. A skąd w ogóle pomysł na niego? Pomijając oczywiście taki trochę chwytliwy, clickbaitowy tytuł? Często przy rozmowach z naszymi klientami pojawia się wątek oceny równowagi. Metod i narzędzi do tego jest całkiem sporo. Każda z nich zasługuje tak naprawdę na osobny odcinek. Ja postaram się “upchnąć” trochę tych informacji w dosyć krótkiej formie. Parę lat temu miałem przyjemność prowadzić zajęcia na jednym z uniwersytetów medycznych, gdzie miałem cały jeden duży blok zajęciowy, który tylko opowiadał o ocenie równowagi. Muszę to po prostu skrócić, streścić, żeby wycisnąć z tego jakąś esencję, która postara się odpowiedzieć na pytanie i jednocześnie obietnicę zawartą w tytule.

Narzędzia do oceny równowagi, metody do oceny równowagi – jak je odróżnić od siebie?

Wracając do tego, jakie to są narzędzia, tak mocno to oczywiście skracając, zanim przejdziemy do meritum, możemy te narzędzia – te metody do oceny równowagi – różnicować po tym, jak się wykonuje takie badanie:
Czy na przykład potrzebujemy jakiegoś dodatkowego narzędzia pomiarowego – na przykład platformy – czy też nie?
Jest cała bateria testów klinicznych, przy których my wykorzystujemy bardzo proste rzeczy, takie jak:
– stoper,
– kartka papieru,
– skala, podziałka, którą mamy na ścianie w gabinecie,
i to też są całkiem “OK” badania.
Są różnego rodzaju próby, gdzie każemy wykonywać zadania ruchowe pacjentowi – i to też nie wymaga jakiegoś zaawansowanego sprzętu.
Ale mamy też całą gamę tych sprzętów, które jednak uzupełniają tą naszą wiedzę kliniczną i dają nam po prostu dodatkowe dane. Standaryzują w pewien sposób wykonywanie tych wszystkich prób klinicznych i pozwalają później przechowywać te wyniki. To są zalety korzystania z dodatkowych narzędzi w naszej praktyce klinicznej. I czy to są na przykład platformy, które mierzą z jednej górnej płyty pomiarowej, czy może z dwóch płyt pomiarowych, bo też są takie rozwiązania – i funkcjonuje taka dyskusja czasem w środowisku, czy powinniśmy mierzyć w ogóle równowagę w oparciu o generowanie stabilogramu, rzutu środka na płaszczyznę podparcia na jednej płycie, na której stoją dwie nogi, czy powinniśmy to robić dla każdej nogi niezależnie – na przykład używając bardziej czułej platformy, gdzie jest bardzo wiele sensorów, na przykład maty ciśnieniowej, która rozdzieli nam stabilogram na każdą nogę podporową niezależnie i dopiero później złoży to w całość. Czy w ogóle skupić się na tym, że powinniśmy mieć dwie osobne platformy, na każdej platformie będziemy stali jedną stopą i to nam będzie dawało wyniki, które później zsumujemy i ocenimy. W ten dyskurs może dzisiaj nie będziemy wchodzić w tym podcaście, bo tutaj to mogłoby spokojnie zająć z 2 albo nawet 3 odcinki, jeżeli zaprosilibyśmy wszystkich zainteresowanych z każdej strony, którzy prowadzą badania na temat skuteczności tych metod oceny.

Platforma do oceny równowagi – różnice w technologii i sposobie działania

platforma-stabilometryczna-platforma-do-oceny-równowagi-analiza-postawy-stabilometria-ctsib-tyromotion-skyfi

Natomiast są też różnice technologiczne. Już abstrahując od tego, czy mamy tą jedną czy dwie płyty i tego, jak te pomiary są reprezentowane. Na potrzeby tego odcinka my oczywiście będziemy mówić, że platforma “mierzy”, ale jakby znowu ta zasada działania tego, jak ona mierzy, jak ona reprezentuje te wyniki, bo to jest cały “worek”, który my mamy na myśli, zawsze mówiąc, że platforma “mierzy”. Czyli mamy:
– jakiś układ, który ściągnie nam wyniki z powierzchni platformy lub platform
– jakiś kawałek programu, który nam to przetworzy na jakiś bardziej zjadliwy dla nas wynik.
Pod powierzchnią platformy to prawie nigdy nie ma jednego czujnika. Tych czujników może być 2, 4, 8, nawet 2000 – jeżeli mamy do czynienia z platformą ciśnieniową – i “coś” musi te wszystkie dane zebrać i nam je “wypluć” w takiej bardzo zrozumiałej formie – w postaci 1-2 parametrów, które my sobie już klinicznie ocenimy.
I teraz znowu: niektóre platformy po prostu wyrzucają nam informację taką jak Center of Pressure (CoP) – środek nacisku na platformie, na tej naszej płaszczyźnie podparcia lub dwa – dla lewej i dla prawej nogi – w zależności od tego jakie mamy rozwiązania.
Są też takie, które to troszeczkę nam komplikują, bo na przykład biorą pomiar z powierzchni płyty, na której my stoimy – i dokonują dodatkowych obliczeń – wirtualnie na przykład przenoszą pomiar z tej płaszczyzny podparcia, to co sobie zmierzyły fizycznie z niej – na określony procent wysokości ciała, mniej-więcej najczęściej jest to 55 procent. I przeliczane jest to względem wzrostu pacjenta, który my podajemy w jego kartotece.
Chodzi o to, żeby pokazać nam reprezentacje tego, jakie wychwiania ma środek masy ciała. Tylko my wtedy dostajemy wynikowo, czasem nawet nie jakby parametr, który można powiedzieć, że jest jakąś tam wariacją przemieszczenia w milimetrach/ centymetrach/ jakiejkolwiek jednostce miary. To jest tak naprawdę kąt, o jaki my się wychylamy od osi pionowej. I to też nie zawsze jest takie oczywiste jak się czyta na początku informacje dostarczone przez producenta w platformie. Dopiero jak się zagłębimy w załącznik mówiący technicznie o tym, czym jest ten parametr reprezentowany w raporcie, to się okaże, że my nie zawsze mierzymy CoP. W każdej platformie może to być troszeczkę inaczej zdefiniowane, więc tu mamy też różnicę na poziomie przetwarzania danych – i o tym też trzeba pamiętać, jeżeli będziemy kiedyś chcieli między sobą porównać wyniki z różnych narzędzi pomiarowych, które mamy.
Tak więc: ile jest platform, tyle jest różnych detali, o których trzeba wiedzieć i pamiętać na etapie użytkowania.
Dlatego zawsze zachęcam do zapoznania się z informacjami, które w instrukcji mogą być nazwane na przykład: Sposób pracy, Theory of operation lub jakiekolwiek wariacje tego nazewnictwa. Dlatego też porównanie wyników między platformami – to też może być czasem wyzwanie, zwłaszcza jeżeli do końca nie będziemy wiedzieli, jak dokładnie ta platforma mierzy i przetwarza te dane. Ale to też myślę, jest temat na osobny odcinek.
Już 4 odcinki będzie można nagrać, a do 10 minuty podcastu nie doszliśmy mówiąc, co jest tematem na inny odcinek, więc może spróbuję przejść bardziej do meritum. 🙂

Diagnostyka równowagi – najczęstszy test na platformie

Dzisiaj tak naprawdę chciałem trochę powiedzieć o tym, że czasem ważniejsze od samej platformy i tego, w jakiej technologii jest wykonana, jakie ma czujniki – jest to, jakie ma akcesoria dodatkowe i nie będę mówił tu o tym, czy akcesorium dodatkowym to jest kamera, 2 kamery, 3 kamery czy może podest z poręczami czy stojak z telewizorem – to nie o to tutaj chodzi.
Standardowo większość platform do oceny równowagi używa najprostszego możliwego testu, używa próby z oczami otwartymi, z oczami zamkniętymi, czyli próby Romberga. Osobną częścią są testy dynamiczne, gdzie je wykonujemy na podstawie jakiejś informacji zwrotnej, którą nam ta platforma generuje na ekranie komputera. I wtedy my wykonujemy jakieś zadanie i musimy w odpowiedni sposób wykonać wychwiania naszego ciała, żeby “zaliczyć” konkretne cele. Ale przy równowadze w warunkach statycznych Romberg jest królem numer jeden. I to jest taki standard, który praktycznie w każdej platformie mamy, nawet jeżeli to nie jest nazwane próbą Romberga, to będziemy mieli stosunek: oczy otwarte do oczów zamkniętych. Albo po prostu będziemy mogli wykonać test stabilometryczny, który my sobie opiszemy: “próba pierwsza ma oczy otwarte, próba druga ma oczy zamknięte”, koniec, kropka.

Co bada i czego nie bada standardowy test równowagi?

I ta metoda ma wiele zalet, ale ma też kilka wad i do największej można zaliczyć to, że każda próba, nawet najlepsza, najbardziej ustandaryzowanana, daje nam tylko pewien wycinek – ważny, ale nadal wycinek – informacji o tym, jak działa w tym przypadku nasz zmysł równowagi jako całość. Gdyby się tak w to wgłębić, to podczas wykonywania zadania związanego z kontrolą równowagi nasz organizm przetwarza:
– informacje z układu somatosensorycznego,
– informacje pochodzące z narządu wzroku,
– informacje z układu przedsionkowego.
I nasz układ nerwowy ma to do siebie, że pomimo czerpania informacji z różnych źródeł – skupia się na jednym, głównym – i u zdrowych osób dorosłych jest to informacja somatosensoryczna, pochodząca z takiego wrażenia czucia podstawy podparcia, czyli tego, czy my stoimy na równej powierzchni – i to jest wykorzystywane głównie jako mechanizm do zachowania kontroli równowagi. Ale równie istotne są inne zmysły. I testy, które za chwilę omówię wychodzą poza równowagę i wzrok. No bo jakby próba Romberga sprawdza nam ten podstawowy system somatosensoryczny i to co się stanie, jeżeli nie widzimy – odcina nam po prostu narząd wzroku i daje nam ten wycinek, jak odcięcie naszego widzenia wpływa na zdolność do zachowania równowagi. W przypadku, gdy ten pierwotny, preferowany zestaw informacji jest niedostępny lub zaburzony, nasz układ nerwowy szuka dodatkowych źródeł informacji. 

Dodatkowe źródła informacji w ocenie równowagi a konflikt między nimi

Gdy jest konflikt pomiędzy informacją z różnych zmysłów, to z kolei układ przedsionkowy ma głos rozstrzygający. W jednej z prac znalazłem taki przykład konfliktu między sensorycznego. To jest taka sytuacja, którą moglibyśmy sobie wyobrazić, że osoba stoi obok jadącego autobusu. I w tej sytuacji impuls, który dostaje narząd wzroku, daje nam takie względne poczucie ruchu względem danego obiektu. Coś przed naszymi oczami się przesyła, więc my możemy mieć wrażenie, że to my się przesuwamy względem tego obiektu. I to jest w konflikcie z informacjami z układu somatosensorycznego czy z układu przedsionkowego, które mówią, że: “no kurczę, ale nasze ciało to się nie porusza“. I żeby rozstrzygnąć ten konflikt, układ nerwowy odcina informacje z narządu wzroku i skupia się na pozostałych, w związku z czym nie każe organizmowi wykonać żadnej strategii zachowania równowagi. I aby zmierzyć takie sytuacje, próbować je sztucznie wyzwolić, już w latach osiemdziesiątych XX wieku zaczęto opracowywać (może nawet wcześniej, ale będę się opierał tutaj na dwóch pracach z 2. połowy lat osiemdziesiątych, które rozpisały takie przykładowe testy kliniczne), żeby spróbować lepiej zaadresować tą kwestię diagnostyki z pozostałych zmysłów, które odpowiadają za zachowanie równowagi naszego ciała.  

Jakie testy równowagi opracowano aby zwiększyć możliwości diagnostyczne?

TYMO-Tyromotion-platforma-stabilometryczna-rehabilitacja-rownowagi-skyfi

Część platform – i stąd jest ta informacja o tym akcesorium – ale nie wszystkie, bo jest to mniejszość na rynku, posiada w swoich akcesoriach coś takiego jak:
– poduszkę,
– poduszkę sensomotoryczną,
– poduszkę do testów CTSIB.
I co to jest?
Najpierw wrócimy w myślach do połowy lat osiemdziesiątych, gdy powstawały te publikacje, i opowiem chwilę o testach, które adresują wykorzystanie takich akcesoriów. Te testy były skonstruowane właśnie po to, aby różnicować w diagnostyce równowagi poszczególne zmysły, żebyśmy mogli selektywnie odcinać kolejne zmysły, wymuszając tak naprawdę pracę tych, które zazwyczaj nie działają – bo są pomijane – jest jeden preferowany (zmysł), o czym mówiłem wcześniej.
A w pracy z pacjentem, zwłaszcza w pracy z pacjentem neurologicznym, im bardziej precyzyjnie my sobie zdiagnozujemy powód zaburzenia jego równowagi, tym lepszy i szybszy może być efekt końcowy naszej terapii.
I jak to bywa z nazwami, które są skrótami, warto byłoby je teraz rozwinąć. Tak naprawdę powstały 2 główne testy:
– SOT – Sensor Organization Test
– CTSIB – Clinical Test of Sensory Interaction in Balance.

Test SOT i test CTSIB – cechy wspólne i różnice

Co do zasady, one miały kilka cech wspólnych, ale miały też kilka różnic.
Części wspólne, to najważniejsze, że one zawsze miały 6 różnych prób, ale różniły się warunkami.
I test SOT, który powstał jako pierwszy, miał oczywiście próbę Romberga, natomiast to był cały skomputeryzowany zestaw do wykonywania takiego testu, który składał się z platformy do oceny sił reakcji podłoża. Ta platforma była na takiej specjalnej kołysce, która wymuszała jej ruch w jednej płaszczyźnie, robiła wychylenia w przód i w tył całego ciała osoby badanej, i robiła to w sposób zrobotyzowany: po prostu te amplitudy wychwiań mieliśmy narzucone przez oprogramowanie. I jeszcze przed pacjentem, z 3 stron on miał ograniczone pole widzenia taką a’la kopułą – a’la kabiną, która też mogła się lekko poruszać równolegle z tą platformą; więc mieliśmy oprócz tej próby Romberga, 2 pierwszych przypadków, także próbę taką, że mieliśmy oczy otwarte, ale poruszały się nasze punkty odniesienia. Mieliśmy oczy otwarte, ale poruszała się nasza platforma, na której staliśmy. Mieliśmy oczy zamknięte – i poruszała się platforma. I mieliśmy oczy otwarte, ale poruszała się i platforma, i punkty odniesienia. I ceny takich pełnych zestawów – na tamte czasy – wynosiły jakieś 80-100 000 $, więc jakby zaczęto się zastanawiać, czy żeby zaadaptować to szerzej do warunków klinicznych, nie dałoby się tego w jakiś sposób uprościć? 
I wahadło odbiło trochę w drugą stronę, bo panie Shumway-Cook i Horak w 1986 i 1987 roku opublikowały swoją wariację testu do oceny różnych układów, które odpowiadają za równowagę. I to była na tyle alternatywna metoda, że ona w ogóle nie zakładała na początku używania żadnego sprzętu!
Tam mieliśmy również 6 prób: i znowu mieliśmy próbę Romberga. Mieliśmy też kwestię taką, że mieliśmy poduszkę z pianki – właśnie poduszkę sensomotoryczną, która się przewija przez cały ten odcinek i na niej staliśmy. Robiliśmy na niej próbę Romberga – oczy otwarte do oczu zamkniętych. Można wyszukać tą publikację na Researchgate – fajnie sobie zobaczyć takie zdjęcia z tych prac. Dla wygody linki macie tutaj:
Shumway-Cook A., Horak F.: Assessing the Influence of Sensory Interaction on Balance: Suggestion from the Field
Horak F.: Clinical Measurement of Postural Control in Adults

Miały taki a’la lampion papierowy – taki jak w Japonii czasem się widzi, który zakładano na głowę – to trochę chałupniczo było zrobione na potrzeby tych badań, ale była taka opaska – jak czasem dentyści zakładają na głowę żeby mieć lampę, jak czasem to widzimy na filmach lub na wizycie w gabinecie, lub też po prostu jeszcze 2 lata temu niektórzy z nas nosili na takich opaskach całe przyłbice, kiedy gdzieś się udawaliśmy. I na tej przyłbicy był zamontowany właśnie taki papierowy lampion – bez oczywiście środka – bez tego światełka, który zakładano na głowę. I chodziło o to, żeby zaburzyć pole widzenia, zaburzyć punkty odniesienia, że ktoś patrzy po prostu przez ten papier. I tak naprawdę nie jest w stanie skupić wzroku na niczym mu znanym, bo jeszcze ten lampion od wewnątrz był pomalowany zakrzywionymi liniami – była taka siatka, taką jak widzimy na globusie. Polecam sobie zerknąć w tej publikacji, jak to wyglądało. I tu mieliśmy 6 prób, które robiliśmy w chałupniczych warunkach. Łączny koszt tego sprzętu, jak te panie podawały, to było kilkadziesiąt dolarów tak naprawdę – w latach osiemdziesiątych, żeby sobie zbudować te wszystkie narzędzia.

Test CTSIB – ocena wyników

I tak naprawdę w tej pierwszej wersji to one zalecały – dawały – trzy różne rekomendacje do oceny. Tak naprawdę w tym teście chodziło, żeby ocenić wychwiania ciała.
Pierwszą z rekomendowanych technik dla kliników to była taka subiektywne ocena tego, jak my widzimy, że ktoś się chwieje w pozycji stojącej w różnych próbach i tam był na przykład system numeryczny, że:
– 1 to minimalne wychwiania,
– 2 to łagodne wychwiania,
– 3 – średniego typu wychwiania
– 4 to był upadek.
Druga próba – to było wykorzystanie stopera, żeby zapisać, ile czasu pacjent zachowywał równowagę aż do 30 sekund. Jeżeli przez 30 sekund był w stanie każdą próbę ustać, to było wszystko OK. 
Trzecia opcja była taka, że na ścianie, przy której stał ten pacjent, malowano linię na przykład w określonej odległości. W jednej z wersji to było bodajże co 6 cali – co około 15 cm i sprawdzano jak mocno ktoś się wychwieje. I mówiono na przykład: “jak stoisz na tej środkowej linii i się wychwiejesz do tej jednej z przodu lub jednej z tyłu, to kończymy testy, mierzymy, ile sekund dałeś radę ustać“. I Shumway-Cook i Horak tak naprawdę opracowały ten test pod kątem pacjentów z zaburzeniami neurologicznymi. Chodziło o to, żeby poddać próbie różne mechanizmy kontroli posturalnej: stanie na piance sprawiało, że bardziej istotna była propriocepcja ciała. Trzy próby mieliśmy już na piance, więc w 3 różnych próbach testowaliśmy kwestie propriocepcji – odcinając selektywnie narządu wzroku lub zaburzając punkty odniesienia, mogliśmy inaczej trochę tą równowagę oceniać. I od 2. połowy lat osiemdziesiątych ten test jest wykorzystywany w praktyce klinicznej.

Reakcja producentów platform – czyli “ten jedno dodatek do platformy do oceny równowagi” oraz mCTSIB

platforma-stabilometryczna-rehabilitacja-rownowagi-tymo-tyromotion-skyfi

Po jakimś czasie dołożono do tego możliwość, a właściwie niektórzy producenci zaczęli wykorzystywać platformy do lepszego zobiektywizowania wyników tych testów. Jak? Producenci dokładali właśnie poduszki z pianki o kształcie i rozmiarze podobnym do ich powierzchni platformy. Jeżeli mieli u siebie siatkę do pozycjonowania stóp, to taka sama siatka na tej poduszce z pianki również się znalazła. I to jest właśnie ta metoda, która sprawi, że macie o wiele więcej danych dostępnych z badania. Oczywiście praktycznie żaden producent nie dawał lampiona, które opracowały panie Shumway-Cook i Horak – zakładając, że każdy to zrobi we własnym zakresie.
I jedni mieli okulary pryzmatyczne, inni zakładali jakieś specjalne bańki – metod było wiele różnych. W niektórych przypadkach nawet zmodyfikowano ten protokół. I powstało coś, co nazywa się w dokumentacji mCTSIB, czyli modified Clinical Test of Sensory Interaction in Balance. I tutaj tak naprawdę pozostaną tylko przy pierwszych 4 próbach. Czyli mamy:
– oczy otwarte i oczy zamknięte na stabilnej powierzchni,
– oczy otwarte i oczy zamknięte na powierzchni z pianki.
I to też się sprawdza w praktyce klinicznej – też na ten temat trochę publikacji powstało. To jest w miarę powtarzalny test – chociaż nie daje tak pełnego wyniku, jak ten z próbami numer 5 i 6.

Ciekawostka o teście CTSIB ze świata sportu

I tutaj taka ciekawostka. Na fali wszystkich wydarzeń związanych ze wstrząśnieniami i urazami mózgu (concusssion), urazami głowy, które były w sporcie zawodowym w Stanach Zjednoczonych, jeden z producentów zaczął też modyfikować ten test w badaniach, które prowadził w kilku klubach futbolu amerykańskiego, czyli tam, gdzie takie wypadki się najczęściej zdarzały.  
Co się okazało? Oni mieli wdrożoną procedurę taką, że:
– przed rozpoczęciem sezonu,
– na zakończenie sezonu,
– po każdej kontuzji,
testy CTSIB były wykonywane, a także inne np. BESS (Balance Error Scoring System), parę innych różnych narzędzi diagnostycznych tam mieli wprowadzonych. Ten test był wykonywany u wszystkich zawodników, którzy odnieśli jakąś kontuzję – mieli właśnie wstrząśnienie mózgu po zderzeniach. I u większości zawodników, jeżeli osiągali podobny wynik CTSIB po zakończeniu rehabilitacji, to wracali na boisko i było wszystko OK. Natomiast u jednej konkretnej grupy tych zawodników, czyli u rozgrywających okazywało się, że przejście CTSIB nie gwarantowało tego, że oni nie będą tracić równowagi podczas gry na boisku.
O co chodzi? Natura tego konkretnego zawodnika na boisku była taka, że jeżeli kojarzycie futbol amerykański, on był zawsze za tą pierwszą linią, która podawała mu piłkę i ten zawodnik się bardzo szybko cofa z piłką, którą musi narzucić do przodu, do jednego z zawodników, którzy będą z nią później biegi na bramkę przeciwnika. I on jakby sprawdzając to, co się dzieje przed nim na boisku bardzo szybko potrząsa głową w lewo i w prawo, no bo skanuje całe przedpole przed sobą. I się okazało, że tak szybki “head shake” doprowadzał do tego, że oni upadali na boisku, bo układ równowagi – błędnik – zaczynał wariować. Oni więc zmodyfikowali CTSIB na swoje potrzeby i próbę z zaburzeniem pola widzenia, która była wykonywana jako próba nr 5 i 6, zastąpili “head shake“, czyli delikwent stał na tej platformie i potrząsał w odpowiednim rytmie, które nadawał metronom z boku, głową. Jeżeli tutaj nie tracił równowagi podczas trwania testu po tych 30 sekundach, no to się uznawało, że już był gotowy do boiska i też to zweryfikowali. Faktycznie taką modyfikację zaczęli sobie wprowadzać, natomiast to też pokazuje, na ile taki test CTSIB, na ile platforma sama odpowiednio doposażona w akcesoria jest elastycznym narzędziem, gdzie my, jeżeli tak naprawdę zobaczymy, że jest problem, który z czegoś wynika – przeanalizujemy to – to możemy sobie swoją procedurę pomiarową, testową do tego dopasować.

Różnice w stosowaniu platform do oceny równowagi

Platforma jest przede wszystkim narzędziem, które ma nam zmierzyć “coś” w powtarzalny sposób u każdego z naszych pacjentów. I teraz znowu – na pewno poduszka sensem motoryczna zwielokrotni Wam ilość uzyskiwanych danych i sprawi, że Wasza diagnostyka będzie pełniejsza, natomiast na pewno jest też spory potencjał, jeżeli chodzi o sam ten test i każdy inny, jeżeli chodzi o porównywanie wyników pomiędzy różnymi platformami w różnych ośrodkach. Tu dochodzi jeszcze kwestia standaryzacji. I te dyskusje się toczą i czasem w różnych publikacjach można zobaczyć różnego rodzaju rozważania. Czy na bosaka? Czy w butach? Jeżeli w butach, to w jakich? Czy ta próba powinna trwać faktycznie 30 sekund za każdym razem i czy powinny być 3 powtórzenia każdej próby – tak jak zaleciły to Shumway-Cook i Horak. Czy też może 10 sekund? A może 60 sekund, może 40 sekund – te dyskusje trwają. Niezależnie od tego, jeżeli wy wdrożycie w swojej praktyce takie testowanie, to musicie sobie napisać swój własny protokół. Zawsze. Jak pacjent stoi, w czym jest badany, jak pozycjonujemy to na poduszce itd. Ile trwa test itd., itd., itd.

Podsumowanie

Reasumując, chciałem Wam przedstawić taki prosty sposób – bo to jest prosty sposób – w jaki możecie zwiększyć swoje możliwości pomiarowe, zwiększyć swoje możliwości diagnostyczne.
Jeżeli Wy macie już platformę kupioną, na której producent nie przewidział takiego testu w swoim oprogramowaniu i nie przewidział dedykowanej poduszki z pianki, to możecie potestować różne poduszki sensomotoryczne. Ważne, żeby były prostokątne lub kwadratowe – bo takie spokojnie znajdzie się na rynku – na których ktoś może stanąć. Muszą być odpowiednio sztywne. Czyli jeżeli ktoś na niej stanie, to się w niej nie zapadnie, nie będzie czuł powierzchni platformy pod nią. Ważne jest też to, żeby ta poduszka była co do zasady albo takiej samej wielkości, albo trochę mniejsza niż platforma, na której będzie stawiana i musicie sobie wymyślić, w jaki sposób ją pozycjonujecie – jeżeli nie będzie miała siatki na niej.
Natomiast potestujcie, jeżeli w oprogramowaniu nie ma takiej funkcji, to co Wam szkodzi zrobić kilka razy ten sam test, tylko odpowiednio go opisując, że:
– to jest klasyczna próba Romberga,
– tu mamy próbę z pianką,
– itd., itd.
Jeżeli jesteście na etapie takim, że chcecie kupić dopiero platformę – jest kilku producentów, którzy takie rozwiązania proponują. I co zabawne, to nie do końca są o wiele droższe rozwiązania od platform, które tych poduszek nie mają w standardzie. Po prostu to oprogramowanie jest trochę inaczej napisane – i na to też można zwrócić uwagę, więc można się zastanowić, czy takie narzędzie Wam się przyda w Waszej praktyce klinicznej.  
Mam nadzieję, że ten sposób przypadnie wam do gustu. Ja uważam, że każdy sposób, w który można inaczej, pełniej zbadać pacjenta, a takie testy jak SOT czy CTSIB tylko nam pozwalają lepiej zróżnicować zaburzenia, jakie my spotykamy u naszych pacjentów. Ten test nie zajmuje o wiele więcej czasu i tak jak mówiłem, nawet jeżeli nie macie platformy, to też możecie go w swojej praktyce klinicznej wdrożyć. Instrukcje spokojnie znajdziecie w internecie, jeżeli to pogooglujecie. Pełne nazwy testu były podane wcześniej, więc wystarczy to wkleić do Google albo nawet napisać do nas. Pomożemy Wam w dostępie do większej ilości informacji, jeżeli się na to nie “nadziejecie” wyszukując to w Waszej ulubionej wyszukiwarce.
Życzę Wam wielu udanych pomiarów, wielu trafnych diagnoz pacjentów i samych skutecznych terapii.
Do usłyszenia za 2 tygodnie.
Cześć i czołem. 

Zobacz inne materiały, które mogą Cię zainteresować:

Masz wyzwanie, z którym się zmagasz?

Skontaktuj się z nami a wspólnie spróbujemy znaleźć rozwiązanie!